Historie z kosmosu

Witam wszystkich Pilotów, Nowicjuszy, Weteranów,

Dedykuję ten post wszystkim, ponieważ każdy z nas w grze Frontiera zobaczył lub doznał czegoś, co mógłby uznać za scenariusz warty przynajmniej jakiegoś odcinka w kosmicznej serii sci-fi, lub tzw. shorta.

Pierwsza historia - "Ostatnia misja przed końcem."

Już tylko jedna misja, ostatnia i kończę z łowiectwem. To jest zbyt trudne, jestem zbyt niedoświadczony, a wszystko co da mi sensowną pensję wiąże się z Sępem(Vulture) bądź potężnym Fer De Lance. Ale to już jest moja ostatnia misja przed zmianą na transportowca i wyposażenie go we wszystkie moduły, które potrzebuję, a potem spadam stąd. Rejon pod kontrolą Li Yong-Rui ma ceny nie do pobicia, to fakt, ale przykuwa to uwagę coraz to szerszemu gronu śmiałków, którzy skanują mnie nieustannie, gdybym ja tak jeszcze miał co transportować w moim poczciwym Viperze Mk III.
Lecę do stacji, mam 2 lasery, karabinek i moją własną 'Genki Damę', czyli torpedy. Mogę wystrzelić tylko 2, ale ten AS pomógł mi przetrwać każdą walkę dotąd.
Jest Misja! 550 tyś kredytów za głowę pirata. No to lecimy, inny układ, trzeba skanować Nav Beakon, mam drania! Widzę z daleka że nie będzie łatwo, ale modlę się o Sępa, ponieważ nawyki pilotów mam wykute na blachę. wyskakuję z Super Cruise i widzę przed sobą ostry jak brzytwę miecz skierowany w moją stronę.
FDL widzi mnie natychmiast, uruchamia bronie i strzela do mnie wszystkim co ma. Tarcza spada do ostatniej powłoki niemalże natychmiast, ale manewruję, uciekam, robię co mogę aby odwrócić sytuację, udaje mi się, jednak tylko cudem i z uszkodzonym statkiem. Dostałem się na tyły FDL i przechodzę do ataku, on jest szybszy, potężniejszy, tarcze ładują się niemal nieustannie, więc wiem dokładnie, że jak spadną, muszę walić czym mam. Spadły!, pierwsza torpeda leci i trafia, FDL jednak nadal ma sporo mocy i zmienia strategię. Zakręcam i trzymam się tyłów, jednak pirat wie co robi, nie potrafi mnie namierzyć więc odwraca się do mnie brzuchem, gdzie ma wieżyczkę laserową. Trafia mnie i nie martwi się dopóki ma mnie na podbrzuszu. Próbuję unikać lasera, przekombinowuję i uruchamiam boost zbyt późno po moim przeciwniku, muszę wybierać, kolizja z obracającym się mieczem, bądź przemknięcie bokiem z nadzieją, że zdążę się jeszcze dostać na jago plecy bądź tył.
Niestety mój wróg wyczuwa sytuację, odwraca tam gdzie ma i uruchamia działa... Huk jest odczuwalny niemalże natychmiast, napęd jest zniszczony, nie mam też broni i stabilizatorów lotu. Lecę i się kręcę w kierunku... niczego, widzę jeszcze na skanerze jak rakieta w moim kierunku leci i trafia, a statek spada do 25%. Nagle wszystko zamiera, mój wróg już nie strzela do mnie, nie zadaje mi kończącego ciosu, litość od SI?! Tego jeszcze nie grali...
Lecę i dryfuję, patrzę przez kokpit czy coś widać, czy jest tam ktoś, czy ktoś może mi jeszcze pomóc. Nie mam limpetów do napraw, nie mam niczego już.. patrzę na prędkościomierz i widzę, że pędzę prawie 400 m/s i nagle wiem co się stało. Pęd z boosta rozpędził mnie do takiej prędkości, że zniszczenie stabilizatorów oraz napędu wykatapultowało mnie naprzód, niczym samochód jadący na luzie z górki bez hamulców. FDL nie zniszczył mnie, ponieważ nie mógł, wyleciałem poza zasięg jego broni i przekroczyłem jego maksymalną prędkość. Tylko co teraz, śmierć przez FDL, wlot w pole asteroid lub w słońce przyprawiłaby mnie o szybką śmierć, a tak nie pozostało mi nic, umrę z głodu, zamarznę bądź spłonę powoli. Przeklikuję się przez moduły, w sumie nigdy do porządku ich nie sprawdzałem, czytam historię galaktycznych mocy i artykuły w dzienniku pokładowym, zauważam że nawet mogę odczytać historię moich skoków. Kurcze, mogłem nie zapisywać sobie dziwnych nazw ciekawych układów słonecznych, ponieważ wszystkie były dostępne. Teraz to już nieistotne, zginę tu i tak. Po chwili znajduję szybkie wyjście z mojej sytuacji, autodestrukcję, trudno się mówi, ja i mój Viper wyrwaliśmy się z motyką na słońce, miała to być ostatnia misja jako łowca piratów, a nie ostatnia misja... przed końcem. Po chwili namysłu decyduję się i jestem już przed zatwierdzeniem decyzji, aż zauważam nagle inną opcję, o której nie wiedziałem. Wyłącza moduły statku, po czym kosztem niektórych sprawnych modułów, mogę naprawić uszkodzone. Kurcze, czyżby to była szansa? No a jakie mam wyjście? Wybieram po dłuższej chwili przycisk, po czym wszystko staje się ciemne. Światła gasną, włącza się odliczanie aż skończy mi się tlen, temperatura spada, boże, co ja zrobiłem!!? Jaki ja jestem głupi, ale teraz przynajmniej umrę....
Jednak nie! Po chwili zapala się pierwsza kontrolka, potem druga i trzecia, włączają się stabilizatory, mam napęd!! Kuleję, ale żyję! Włączam mapę, jest stacja w tym układzie, włączam napęd i lecę, 20 minut później ląduję na stacji, naprawiam statek co kosztuje mnie krocie, ale zasłużył sobie, a ja... ja kończę ten dzień, kończę z okazjami, kończę z ryzykiem, nadal łowię, ale płotki, już nie karpie, nie szczupaki a już na pewno nie orki i rekiny.
 
Top Bottom