Tu także było cieplutko i tak ładnie że wyszedłem zdjęcia porobić.
Pięknie wyglądałem wtedy, w blasku dwóch słońc.
Ale kiedy wróciłem... już nie było mi tak wesoło. Połowa podzespołów się usmażyła. Pasażer się "obraził", kazał się wysadzić na najbliższej stacji. Cud że przeżył
Cuda chodzą parami, ja też to przeżyłem, czekając na słowa Jadźki: "Eject". Na szczęście nie doczekałem się
Mała baza wypadowa, gdzieś na głębokim zad... odludziu.
Dziwnie się gapiła cały czas ta wieżyczka... pewnie ją lufy swędziały.
Wracamy do domu. Do ludzi, jeszcze chwila i będę rozmawiał ze sobą..
Trochę już latam ale takie widoki często zatrzymują mnie na chwilę.
Szybki obiadek w przydrożnym barze (znowu świateł nie zgasiłem...).