Skąpstwo nie popłaca. Po dłuższych problemach z dostaniem się do mojego Grotu Włóczni (zamek przy wejściu na lądowisko sypał błędami przy podawaniu kodu, coś tam o jakimś braku synchronizacji, ale w końcu się udało!) podjąłem się ciężkiego (aczkolwiek wysokość nagrody nieco osłodziła to brzemię) obowiązku zwalczania piractwa w pobliskim układzie. Działalność tej bandy źle wpływa na interesy kierownictwa stacji, a co złe dla kierownictwa, złe dla mieszkańców mojego Ponurego Zakątka.
Po krótkim skoku w dziwo-przestrzeni zaczynam łowy. Coś mało tych piratów, ale zaczynam łowy. Sama drobnica, ale po drodze trafił się jakiś biedak za sterami frachtowca Typu 7, który najwidoczniej nie płaci w pobliskiej stacji mandatów za złe parkowanie na czas i mu się uzbierało 20 kafli nagrody z okładem. Anioł by się skusił, mam nadzieje że jego kapsuła ratunkowa zadziałała. No nic wracam do nad-przestrzeni polować.
Pojawiają się znowu jakieś płotki... ale nagle widzę coś większego. Pirat oczywiście, do tego Mistrz. Ale imaginujcie sobie moje oburzenie - on leciał standardowym Promem Szturmowym Federacji! Tak, takim samym, jakimi nasi chłopcy z Korpusu Piechoty Przestrzeni niosą światło demokracji w różnych zapyziałych, prowincjonalnych systemach. No nic, ja go oduczę latać kradzionym, państwowym mieniem. Ale coś mi nie idzie wejście mu na ogon, żeby zaczepić promień przechwytujący (moją wierną wyciągarkę klasy 1A). Po chwili dociera do mnie skala bezczelności! To dlatego że kryminalista próbuje zaczepić mnie swoją wyciągarką. On sobie wyobraża że to on tu jest myśliwym! Ha! No niech mu będzie. Wyrównuje lot, przepustnica na zero i czekam co będzie. No i zaraz Jadźka rzuca na hologram, że nas wyciągają. He, he, he.... oni nas... he, he, he...
Żeby nie przedłużać, bandzior poobwieszał się wieżyczkami jak stacja Galileo lampkami na wizytę Prezydenta. Jak nie podejść, gryzie. Ładunki konfetti idą jedne za drugimi, ale wiele to nie daje. Nic to, on osłon już nie ma, a ja mam jeszcze jeden pierścień. No i już się witam z soczystą nagrodą (bo to zasłużony obywatel był), a jemu.... osłona wstaje. No bez przesady! I taki mały aniołek szepcze mi do ucha "a może tak kondensatorek odpalimy w osłony? tak na wszelki wypadek", a diabełek na to "patrz, on już prawie nie ma kadłuba, reaktor na wykończeniu, osłona zaraz i tak padnie pod naszymi impulsami i promykami, a kondensatorów za darmo nie rozdają!". Co racja to racja. Po co marnować kosztowny kondensator.
Odwracam się od konsoli i ..... no nie!!!! ... kolejny wielbiciel tego celebryty AveMe!!! ... taranuje mnie. No zero klasy! Tak się nie walczy! Na unik za późno, tyle uzyskałem że uderzenie poszło trochę bokiem. Ale oczywiście moje osłony padły, a jego się jeszcze trzymają. Czas wycofać się na z góry upatrzone pozycje!! Wycofać? O nie! Co to to nie. To jednak kryminalista w kradzionej własności Sił Zbrojnych Federacji. Nie można pozwolić aby dłużej terroryzował okolicę. I kres tym rządom terroru położyłem. Naprawy kadłuba i komponentów, że sprawę lakieru pominę milczeniem, kosztowały prawie 100 razy więcej niż ten jeden, pożałowany kondensator. Skąpstwo nie popłaca.