Dziennik pokładowy LAKON 9 nr 1146958.
Wczoraj a raczej dziś rano około 2:30
leciałem sobie grzecznie i spokojnie z berylium moim starym i wysłużonym Lakonem 9.
Nagle i niespodziewanie dostałem interdykcje od Cobry MKIII. Myślę se spoko NOVICE mnie wyciąga czyli świeżo upieczony pirat więc żucę mu pare ton cargo niech się cieszy.
Ja nie zbiednieje a on będzie mógł się pochwalić na dzielni jak o skroił lakona 9
Poddałem się grzecznie interdykcji i stoję w miejscu aż ten nowicjusz się ogarnie gdzie ma przód a gdzie tył swojej Cobry bo trochę nim pomiotło na wyskoku.
Patrze leci. Hardpointy otwarte, boosta jeszcze strzelił mało się o mnie nie rozbijając przy tej okazji. U mnie już gacie mokre
cztery pipsy w osłony cztery shield bustery naładowane
a ten bez żadnego gadania otwiera do mnie ogień... aż dwa razy sprawdziłem commsy czy czegoś nie przegapiłem, ale nie nic niema pusto nic nie mówił do mnie.
Więc odpaliłem napęd FSD i wyskoczyłem, za kilka sekund znów interdykcja od tego samego gracza. Sytuacja identyczna wywala nas i od razu strzela więc ponownie wyskoczyłem nie tracąc nawet jednej kreski osłon.
Po kilku sekundach znów interdykcja od znajomej Cobry, ale tym razem było nie co inaczej
poczekałem aż gosciu się ogarnie i pięknie podleci wprost pod moje cztery Raill Guny ....
... Cobra w pięknym stylu dosłownie wyparowała. Nie sądzę nawet by się zczaił co przed chwilą się stało
Więc tryumfalnie wystrzeliłem sobie salwę z rakiet na poczet zwycięstwa i odleciałem.
Przez następne kilka godzin gry nie spotkałem już Cobry i jej dzielnego a zarazem mega głupiutkiego pilota.
Morał jest taki, gdybym nie miał osłon kosztowało by mnie to sporo kasy za naprawę poszycia statku i zapewne jakiś modułów. Nie lubię takich ludzi.